niedziela, 27 listopada 2016

Kompostownik wiejski

Doczekałam się. Jest kompostownik.
Bo do tej pory zbierane odpadki skromnie kompostowały się w pryzmie. Układanej na przedłużeniu pierwszego wału permakulturowego.

A teraz taaaa daam! mam kompostownik!! Taki z prawdziwego zdarzenia. W dodatku ogromny. I własnoręczny. No dobra główny wykonawca B., ja jako pomocnik (wbijanie gwoździ  jest najfajniejsze). Podziękowania dla B!!!


Materiał na kompostownik, bez silikonu :), ten do innych celów
No nie tyle palet na raz, na jeden wystarczą 4, jeszcze 4 na drugi kompostownik, a resztę się zużyje.

Gotowe, z drzwiczkami i zasuwką
Najbardziej wypaśna - zasuwka :)
Po prawej stronie stanie bliźniaczy kompostownik.

Wypełnienie : 6 worków z liśćmi (spod bloku) + 2 wiaderka odpadów kuchennych - na razie 
Może  zbyt ażurowy wyszedł, zagęści się prześwity następnym razem. Na wiosnę wpuści się dżdżownice kalifornijskie. Dżdżownica to ostatnio moje ulubione zwierzątko :). Nie mogę się doczekać na dżdżowniczki, Na zimę mam obawy że zmarzną, no cóż poczekam do wiosny, a przez zimę będę napełniać. Póki są liście gotowe pod blokiem, to liśćmi, gotowy zebrany zapakowany materiał do kompostownika - bardzo wygodny. Za jednym kursem zabieram 2 worki. I dwa wiaderka odpadków kuchennych. Liście dużo węgla, kuchenne azotu, więcej azotu by się przydało. Ktoś jeszcze oprócz Maćka (dzięki za wiaderka, z pozdrowieniami) mnie wspomoże? :)


I jeszcze zza płotu 
Przy samym płocie zasadzone róże pomarszczone, liczę że szybko urosną i nieco zasłonią kompostownik. Nie to żebym nie była dumna z kompostownika, bo pękam z dumy. Ale do najbardziej paradnych (od drogi) kompostowniki nie należą. U mnie na wsi od drogi, ogródki i paradne schody (nieużywane) (od południa), a u mnie kompostownik i wychodek :) (od północy na usprawiedliwienie). No to żeby chociaż te  róże urosły. Z drugiej strony ogrodzenia bzy będą oczywiście. Są ale jeszcze dosadzę.


 A teraz o wodzie. Zbieraniu wody z deszczu. Studni poświecę osobny wpis bo to fascynująca przygoda :). Jak już mam garaż to będę zbierać deszczówkę. O do takiego zbiornika.


Najnowszy nabytek (oprócz palet) - mauzer 1000 litrowy. Przeznaczenie deszczówka z dachu garażu.

A to czerwone - miejsce na podłączenie kranika, albo węża

System orynnowania garażu, rura spustowa na razie prowizorycznie, co by mi garażu nie zalewało\\
Będzie ładniej położona rura spustowa, a do niej podłączony mauzer. I znowu poczekam do wiosny. Co by mi woda w zbiorniku nie zamarzłą.

Rynna z wkładem :) anty-liściowym, prawda że profesjonalnie wklejona ?) - zasluga B.
 I to by było tyle przygotowań do zimy. Kompostownik jest, rynny są. I czekamy do wiosny, po drodze porządkując jeszcze co nieco.





wtorek, 1 listopada 2016

żywopłot nietujowy wielogatunkowy

- To kiedy Pani sadzi te tuje?
- Jakie tuje?
- No przecież Pani mówiła że będzie sadzić żywopłot
Tak oto w powszechnej świadomości żywopłot równa się tujki. Osobiście nie cierpię tujek, wszędzie tujki, jakby nie było innych roślin na świecie (tj. w Polsce).
No dobra co kto lubi. U mnie tujek nie ma i nie będzie.

Pięknie a nawet poetycko o żywopłocie naturalnym różnogatunkowym  napisała Gorzka Jagoda tu:

http://krycor.blogspot.com/2013/10/pochwaa-zywopotu.html

Ten wpis był dla mnie największą inspiracją.
Podobnie o żywopłocie piszą Annelore  i  Susanne  Bruns w książce "Ogród naturalny".
 Od żywopłotu zaczynałam "gospodarzenie" na hektarach. Nawet kiedy jeszcze nie była przetrzebiona dżungla. Sadziłam na polu ornym (w tamtym roku), a w tym roku ogród mi się powiększył, o przetrzebioną dżungle, plus rozpanoszyłam się jeszcze i odebrałam kawałek spod uprawy czosnku i pszenicy.

Założenie było takie: ma być kolorowo, różnorodnie, ładnie, pożytecznie (jadalnie), schronienie dla zwierzaków (jeż mi się marzy) i ptaków, no i trochę prywatności. Jasne z takiego żywopłotu nie urośnie jednolity mur (jak w przypadku tujek) ale cokolwiek zasłoni. A jak nie, to w zanadrzu mam  pnącza :).

Dobra zamówienie z tamtego roku: mahonia, berberys, jarząb szwedzki, głóg jednoszyjkowy, pigwowiec, ketmia, kalina, kruszyna, trzmielina, czeremcha, jaśminowiec, krzewuszka, aronia, pęcherznica, karagana, katalpa, każdego gatunku po 5 sztuk. Plus leszczyna,  daglezja (10), świerk (50). Do lasku: brzoza (40) i sosna (40) i jeszcze kilka lip, morwa czarna i biała.

Chciałam zachować złotą proporcję o której pisze Gorzka Jagoda tj. 1 iglak na 3 liściaste, ale było to ciut trudne bo świerk... nie doszedł, zapomniano spakować 50 sadzonek! :) (dosłali później). Na początku sadzenia starannie wybierałam sadzonki. Ale przy takiej liczbie sadzonek i gatunków, wszystko mi się poplątało, rozpoznawałam tylko karaganę i głóg (który okazał się być berberysem :) i sadzenie odbywało się metodą losowania. Wyszedł z tego niezły bałaganik, niespodzianka różnogatunkowa. Sadziłam w jednym rządku (niestety). W tym roku już trochę zmądrzałam i sadziłam w rządkach dwóch, a rządek pojedynczy z poprzedniego roku dosadzony został świerkiem albo czymś innym.

Po roku czasu: najlepiej mają się u mnie karagany i pęcherznice, aronie też niezłe sobie radziły - owocowały, jarzęby poszły sporo w górę a berberysy się zarumieniły i są rozpoznawalne.
Brzozy w lasku pięknie urosły, za to sosnom u mnie się nie podoba i się nie poprzyjmowały. Tylko kilka jeszcze rośnie.  Z 10 posadzonych daglezji, jedna marna się ostała. Świerki jako że przyszły za późno, zostały w większości zaszkółkowane (wstyd się przyznać byle jak) i mają się dobrze. Znaczy odporne są i im się podoba.


Bałaganik wschodni stary


Bałaganik wschodni stary z widokiem :) na garaż




Bałaganik stary zachodni

Można się domyślić (przy odrobinie dobrej woli) że to żywopłot

W tym roku domówiłam czeremchę, krzewuszkę, kruszynę, trzmielinę, karaganę, pęcherznicę,  derenia, pigwowca, rokitnika, aronię, leszczynę z nowości ałyczę, jarzębinę, żylistka, tawułę i sosnę czarną. I tym razem (bo w  tamtym roku zamówione 5 się zapomniało zapakować) 50 róż pomarszczonych z przeznaczeniem "od drogi".




Obsadzony ałyczami róg wschodni



Nasadzenia nowe wschodnie, mahonia daje się zauważyć, patyczki jakoś takie mało efektowne 

Nowy żywopłot wschodni, mało widoczne sterczące patyczki,
póki co najlepiej prezentują się świerki



Nowy żywopłot zachodni, tu też świerki wypadają najlepiej

Rokitniki zachodnie, dosadziłam im w tym roku koleżanki i kolegów
(mam nadzieje że chociaż jednego).
Rokitniki nie są poprzeplatane innymi gatunkami, muszą się trzymać razem, żeby miały owocki. W dodatku u rokitników są dziewczynki i chłopczyki. Żeby były owocki potrzebny jest chociaż jeden chłopczyk na kilka dziewczynek. Żółto-pomarańczowe owocki rokitników wyglądają obłędnie i zjawiskowo. Mijam po drodze taki jeden mur/ogrodzenie z rokitnikami przed i za każdym razem się zachwycam.  Niestety nie wiem jak smakują. Na pewno Wam doniosę jak się dowiem :) Wiem że są bombami witaminowo-minerałowymi, napojem bogów, o tu można sobie poczytać:
Jedyna ich wadą jest że rosną wolno (już zauważyłam). 





Zostały mi katalpy i jarzęby szwedzkie, zaszkółkowane
Dygresja o katalpie: katalpa na żywopłot  - koń by się uśmiał, a szkółkarze tarzaliby się ze śmiechu. Przecież to typowy soliter, ale szybko rośnie (ponoć), to mnie przekonało i jeszcze odstrasza konary. Katalpa sprawdziła się nie najlepiej, jakaś taka delikatna jest i szybkich przyrostów nie zauważyłam. O wymaganiach nauczyłam się poniewczasie że ma być osłonięta od wiatru, a ja ją na żywopłot od zachodu :). Czuję się już mądrzejsza, ileż to można się nauczyć na swoich błędach ....W  tym roku jako mądrzejsza (po zamówieniu) katalpy nie nasadziłam. Może potem w ogrodzie...

Nowy żywopłot na miejscu przetrzebionej dżungli, z sosnami i brzozami
Sosny i brzozy to inspiracja "Ogrodem naturalnym" - książką  o roli sosny i brzozy w sadzie. Bo tu (znaczy po prawej) będzie sad. Muszę go osłonić od wiatru, wieje u mnie strasznie od zachodu, zwłaszcza jesienią.

W rogu zachodnim: powbijane patyczki to ałycza (sadzona a nie powbijana),
a na miejscu tych kamoli, pomiędzy dwoma bzami będzie kompostownik
Jak już jestem przy kamolach: pośrodku zdziczałej dżungli jest dom, nie no, rozpędziłam się zanadto :). Są pozostałości domu a dokładniej górka po domu, bo żadnego innego śladu już nie ma. W mojej okolicy domy budowano z  białego kamienia. Istne cudo i mistrzostwo świata tak poukładać te kamienie (każdy inny), żeby stworzyły mur, równy i pionowy. Kamienie w ścianach tynkowane były gliną. U mnie po domu zachowały się tylko kamienie, które tworzą górkę. A na tej górce rosną ... jesiony! Potężne 3 jesiony. Pod nimi urządziłam Klub pod jesionkami. A po drugiej stronie drogi w zaroślach (już nie u mnie) zachowały się mury/ruiny dwóch budynków: domu i obórki/chlewika. Strzeżone przez zarośla, w tym przez potężną chyba ze 100-letnią lipę.

A miało być o żywopłocie....