poniedziałek, 26 czerwca 2017

Opowieść budowlana odc. 10. Zagęszczanie piasku, podbetonka i zmiana krajobrazu

21 czerwca środa
Od rana są kowboje. Na koparkowego mniej ulubionego trzeba zaczekać. Zeznaje że miał awarie ale już jedzie.
Koparkowy rozgarnia wsypany wcześniej piasek. Ekipa kowbojów poprawia łopatami i zagęszcza zagęszczarką. W międzyczasie koparkowy zasypuje rury na deszczówkę i robi podjazdy do zasypywania piaskiem. Nasypany wcześniej piasek już zagęszczony. Koparkowy nasypuje przywieziony wcześniej piasek i rozgarnia. Kowboje zagęszczają. Pod koniec krzyczą że piasku braknie i że trzeba jeszcze wywrotkę teraz natychmiast. Koparkowego ulubionego, tego co ma w dodatku piasek, nie ma. Szczęśliwie kolejną wywrotkę piasku przywozi syn. Razem weszło 9 wywrotek piasku
Kowboje szybko się uwijają o 14 już ich nie ma.


23 czerwca piątek
Około południa przyjeżdżają hydraulicy, układają rury kanalizacyjne w zasypanym piasku. Trwa to może 45 minut.

Po południu przyjeżdża ulubiony koparkowy. Rozplantowuje  ziemię dookoła fundamentów. Wykopuje, a potem zasypuje rurę na wodę do studni. Rozplanowuje resztę ziemi w sadzie. Po czym nastała cywilizacja.

Ziemia dookoła fundamentów

Układanie rury na wodę

Gdzie ta rura będzie?

Wykop na rurę na wodę, do studni

Zmiana krajobrazu na cywilizowany (bardziej)


24 czerwca sobota
Od samego rana są kowboje. Robią wykop w piasku (płytki) pod ścianki działowe. Układają folię budowlaną i zbrojenie. Mam mało drutu ale już nie ma czasu dokupywać. Na dziś zamówione 2 betoniary na lanie podbetonki, 8 kubików B15.
Kowboje się uwinęli szybko. Betoniary zamówione na 13. Teraz chcą wcześniej. Dzwonie do betoniarni. Wcześniej się nie da. Kowboje siedzą w samochodzie i czekają na betoniary.

Na dziś też zamówiona dostawa drewna. Dostawa drewna się opóźniła, mieli awarię traka. Miało być w zeszłym tygodniu. Potem w ostatni czwartek, a potem wyszło że jednak w sobotę. Drewno się spóźnia, dzwonię do tartaku, cieżarówa kończy się ładować zaraz wyjedzie. Drewno ma przyjechać wcześniej a potem betoniary. Znowu stres że się spotkają razem dostawa drewna i betoniary.

A tak w ogóle to dziś odpust we wsi, nikt nie pracuje, a u mnie ruch jak w ulu. No cóż podpadnę. Skąd miałam wiedzieć że odpust w dzień roboczy.

Przyjeżdża drewno. Sąsiedzi skoro nie pracują to podziwiają rozładunek wielkiej ciężarowy.
Drewno się jeszcze nie rozładowało, podjeżdżają dwie betoniary. Muszą poczekać aż drewno skończy się rozładowywać.


Drewno konstrukcyjne

Odjeżdża cieżarówa, wjeżdżają betoniary. Kowboje wyrównują beton w tempie super ekspres i już ich nie ma. Potem się okazuje że 4 cm różnicy w poziomie. Dostaje instrukcję podlania pod wieczór. Jest bardzo ciepło i słonecznie.

Znowu zostało betonu sama muszę rozplantować na podjeździe ponad pół kubika. Proszę żeby betoniara wycofała nawróciła i zalała mi dziury wyrobione pod kołami. Zalewa, odjeżdża. Plantuję. Uff.

Teraz ciągnę wodę ze studni do wszystkich wiaderek jakie mam żeby się nagrzała. Podlewam wieczorem i znowu ciągnę wodę do wszystkich wiaderek.

25 czerwca niedziela
W niedzielę rano podlewam i teraz już mogę chodzić po betonie. Przykrywam go foliami. I znowu ciągnę wodę ze studni. No i urwało mi się wiaderko i wpadło do studni. Nie zatonęło, pływa. Lecę do sąsiadów po pomoc, są w kościele. Zagiętym drutem uwiązanym na linie wyciągam wiaderko. Szczęśliwie wysoki stan wody w studni. Już nie naciągnę wody. Ale prawie wszystkie wiaderka pełne. Jade do miasta do castoramy po karabinek. Na działkę przyjeżdżam pod wieczór. Podlewam.
Ciągnę wodę wiaderkiem zamocowanym nowym karabinkiem. Śpię na działce.

26 czerwca poniedziałek
5.30 podlewam beton i biegusiem do roboty.
Dziś przyjeżdża ekipa Sobonia. Nie mają kluczy do garażu, a tam paleta z ich zamówionym żelastwem do mocowania drewna. A ja w pracy i nie mogę wyjść wcześniej. Klucze mam w mieszkaniu. Soboń jedzie do miasta po klucze. Przecież nie będą siedzieć bezczynnie i czekać na klucze, skoro już przyjechali.

sobota, 17 czerwca 2017

Opowieść budowlana odc. 9. Co z tymi fundamentami? I ciągle rury


Poprawiają się, ale ciągle nie skończone.

31 maja, tak jak było umówione, przyjechała ekipa kowboja. Przez 2 dni szlifierkami zdzierali dysperbit.  Pokazałam im tarczę diamentową do betonu, którą szlifował B. Szef kupił tylko jedną, więcej nie było. Około południa pierwszego dnia zdziera się ta moja. Jadę po następną do innego składu. Też się zdarła. Łącznie poszło tzn. zużyło się doszczętnie 7 tarcz.

Bez dysperbitu

Wyczyszczony mur z dysperbitu



Trzeciego dnia 2 czerwca zaprawa kleju na siatce na grzebień. Obklejony mur przygotowany do tynkowania. Ekipa super ekspresowo nałożyła klej na siatce i  się zwinęła o godz. 10.30.
Przyjechał kierownik budowy, znowu nie zrobił wpisu do dziennika budowy.
Zamówiłam rury do zbierania i odprowadzenia deszczówki do zbiornika

Klej na siatce na grzebień

Klej na siatce

















Ekipa ma przerwę a my zaczynamy układać rury na deszczówkę, w sobotę 3 czerwca. Kontynuujemy w następnym tygodniu, popołudniami po pracy. Codzienna gonitwa na budowę i powrót bardzo późnym wieczorem.


5 czerwca ekipa zaczyna tynkowanie.
Tynkowanie

Tynk od południa, od zachodu jeszcze nie




















7 czerwca kopiemy głównie B. pod rury z wodą.

Wytynkowane od północy

Wykop na rury z wodą 
















Nie możemy jeszcze zsypywać rur, dopóki ekipa nie obłoży murów  styrodurem i folią kubełkową. To w międzyczasie kopiemy pod kanalizację. My działamy popołudniem do wieczora, ekipa do południa maluje dysperbitem.

Dziura na kanalizację przed kopaniem

I po wykopaniu i częściowym zasypaniu



















Następnego dnia 9 czerwca rano zaczynam zasypywanie rur. Takiego gościa miałam rano pod garażem.

Wizyta przed garażem

Początek mozolnego zasypywania rur piaskiem
Mur pomalowany jedne raz dysperbitem, jeszcze trzeba raz





Pierwsze spięcie z kowbojami. W południe przyjeżdża tylko syn, malować dyperbit pędzlem. Informuję że dysperbit powinno nakładać się packą. Kowboj młodszy dzwoni po ojca, a potem jedzie po niego. Kowboj starszy przyjeżdża tak wkurzony, że nawet się do mnie nie odzywa.
Jest upał schnie szybko i tego samego dnia zaczynają kleić styrodur.

12 czerwca kontynuujemy układanie rur w piasku ze spadkiem. Ułożone rury można zasypać tzn dosypać porządnie piasku.

Obklejone styrodurem mury i obsypane rury

Jeszcze nie wszędzie styrodur i nie wszędzie rury




















Wreszcie trochę polało. Jest bardzo bardzo sucho. Lało przez chwile  a potem pod wieczór było tak.

Tęcza za garażem

I za remizą
















13 czerwca obkładanie folią kubełkową i wyrównywanie wieńca zaprawą naprawczą do betonu.

Folia kubełkowa

I zasypane rury
















Wyrównywanie wieńca zaprawą naprawczą

Wyrównany wieniec
Brakło zaprawy, nieskończone wyrównywanie. Zaprawę trzeba na składzie specjalnie zamawiać. Dziś już nie będzie. Może będzie na dzień następny około południa. Drugie spięcie z kowbojami. Nie wypłacam kolejnych pieniędzy, bo nie skończona robota.
Za to kończymy wreszcie układanie rur i ich zasypywanie. Wieczorem przyjeżdża kopara i nasypuje piasku do wnętrza fundamentów. 
Nasypany piasek do środka

Dostawa drewna spóźni się o tydzień, przestawiam ekipę Sobonia o tydzień później.

Dziś 17 czerwca sobota miało być zagęszczanie piasku. Umówieni kowboje i koparkowy. Leje od rana. Na budowie byłam tylko ja. Kowboje nie przyjechali. Koparkowy zadzwonił, że pewnie nic z tego.
Umówienie koparkowego  razem z kowbojami na jakiś dzień w  następnym tygodniu nie powiodło się. Kowboje pracują od rana do popołudnia, koparkowy może być od popołudnia. Znowu impas. Po nieudanych próbach odpuszczam budowę.





Pani, a nie taniej kupić jarzyny w sklepie?

Zapytał majster kowboj, widząc moje plewienie na klęczkach w 27 stopniowym upale.

Pewnie że taniej, licząc mój czas, w którym mogłabym pracować w mieście, dojazdy z miasta, narzędzia, nasiona (te akurat jakieś straszliwie drogie nie są)  itd. Ale taniej też  byłoby nie wyściubiać nosa z bloku, a kontakt z ziemią ograniczyć do siedzenia na ławce przed blokiem. (Jako żywo jeszcze nigdy nie miałam na to czasu).

I jeszcze taki drobiazg: jakość tych jarzyn. Czy jarzyny są uprawiane czy produkowane? Bardziej produkowane niż uprawiane. Na wielką skalę, wielkimi maszynami, wielkimi opryskami i wielkimi nawozami. Po sąsiedzku mam uprawę czosnku. Częściej jest kropiony niż nie kropiony. A przed sadzeniem zaprawiany różowym czymś znaczy różową trucizną. A potem to jemy, a potem chorujemy...

Wszystko ręcznie, nic nie kropione - kontynuuje rozmowę majster kowboj. Ano wszystko ręcznie. Po co miałabym się własnoręcznie truć. Wracając do tego czy taniej w sklepie. Jarzyny eko albo organik (teraz tak to się nazywa) to już takie tanie nie są.

I jeszcze o kosztach cenach i pieniądzach. Kiedyś dawno temu na wsi chodziło się do sklepu rzadko. Po cukier albo sól. Wszystko było swoje. Masło mleko jarzyny. A babcia piekła chleb raz na tydzień. Teraz w tej wsi, gdzie mieszkała babcia nie ma ani jednej krowy. Nie opłaca się. Jarzyn uprawiać też się nie opłaca. Taniej kupić w sklepie. A z gospodarstwa już się nikt nie utrzymuje. W mojej wsi i babcinej wsi. Nie ma takiego gospodarstwa. Z każdego domu ktoś pracuje, pomimo że jest czosnek albo świnie albo czosnek i świnie. Nie da się utrzymać. To kiedy można się utrzymać? Jak się ma 300 hektarów i fabrykę krów. Fabrykę nie hodowlę. Krowy nawet nie oglądają trawy. A boksy tak ciasne że nie mogą się położyć.
Film Samsara (2011).

Fabryki stłoczonych krów, świń albo kurcząt. I stłoczeni ludzie w miastach. Wiecznie gdzieś gnający. I nigdy nie mający czasu, ciągle w pośpiechu.

A ja sobie tu plewię te parę grządek ręcznie.

Oplewione parę grządek



niedziela, 4 czerwca 2017

O zbieraniu deszczówki, studni, wodzie i o nienormalności

Jedna z hipotez głosi, że cesarstwo rzymskie upadło, bo Rzymianie podtruwali się wodą dostarczaną w rurach ołowianych. Toksyczność ołowiu jest dowiedziona wszem i wobec i nie będę się nad tym rozwodzić. Wpis będzie o wodzie. To ten najważniejszy dla zdrowia, dla życia eliksir. Bezcenny.

Na co dzień, nikt się nad tym specjalnie nie zastanawia, odkręcamy kran i woda ma płynąć. Idziemy do toalety woda ma spłukiwać. Woda pitna! 50% wody pitnej w mieszkaniach, domach jest zużywana na spłukiwanie toalet. Czy to jest miara naszej cywilizacji? Woda pitna do spłukiwania odchodów.

Chcę zbierać deszczówkę. Hydraulicy z którymi rozmawiam słysząc o zbieraniu deszczówki: co deszczówka? po co to pani? I wtedy okazuje się że nie mają czasu. Albo nigdy nie robili, albo tak się nie robi, albo to się nie opłaca, albo hydraulik tak by u siebie nie zrobił.

Deszczówkę już zbieram z garażu do mauzera 1000 litrowego.

Przygotowany mauzer do zbierania deszczówki

Ustrojstwo do łapania wody czyli zbieracz wody

Podłączony mauzer  do rynny
Woda z mauzera bardzo się przydała i została wykorzystana do zera podczas murowania fundamentów. Teraz mauzer się znowu napełnia.

Z dachu domu tej wody będzie dużo więcej. No dobra 6 mauzerów, bo tyle będę mieć rynien, ustawionych przy domu, albo nawet 4, wyglądałoby nieestetycznie. I kłopot z zamarzającą wodą. No to będzie zbiornik podziemny. 3000 litrów. Przed zasypaniem fundamentów, rozkładamy z B. rury do doprowadzenia deszczówki z rynien do zbiornika podziemnego. Ja nie mam o rozkładaniu rur bladego pojęcia, B. większe, ale i tak robi to po raz pierwszy. Hydraulik spojrzał i ocenił: dobrze pan robi.

Porozkładane i połączone rury na deszczówkę

Rury od północy i ganku

Tu gdzieś będzie podłączony zbiornik


Rury od wschodu

Rury od strony południowej





A jak już zbiornik podziemny i koszty, to może wykorzystać tę wodę nie tylko do podlewania, ale też do spłukiwania WC. Co prawda kibelek jest polowy, (po nowemu nazywa się toaleta kompostująca) z serduszkiem, (bez wody) spisuje się dobrze.

WC polowe czyli sucha toaleta kompostująca,
przywiązana linami, po tym jak huragan wywrócił

Ale skoro już w domu będzie łazienka i kibelek, to nie chce marnować wody pitnej do spłukiwania WC i chcę wodę z tego zbiornika. I tu się zaczynają schody. Osobna instalacja do WC. Że woda w zbiorniku będzie gniła, że będzie zielona, że będzie śmierdziała. przecież lepiej mieć jedną instalację do wszystkiego itp itd.

A gdzie będzie szambo, kolejne pytanie hydraulika. Nie będzie, będzie oczyszczalnia. Oczyszczalnia rozsączająca? Nie, korzeniowa. Jaka? Korzeniowa, roślinna, hydroponiczna. Ups, a co to za oczyszczalnia? Takiej nie robią.

Wodę będę mieć z własnej studni. Tak wyglądała studnia zastana, a tak po pewnym czasie. Studnia kopana kręgowa 12 m głębokości, 40 lat nieużywana.


Po pewnym czasie

Studnia zastana













Studnia została wyczyszczona, woda wypompowana do zera (wrzesień 2015). Ciekawe rzeczy były w studni, m.in magazynek do karabinu, to chyba jeszcze z czasów wojny. Czyli studnia pełniła rolę czarnej dziury, z której już nic nie można było wydobyć.

Po odpompowaniu  woda długo nie chciała napłynąć. Już się zdecydowałam na pogłębianie, umówiłam ekipę. Nie tak łatwo, bo najchętniej wierciliby nową. I przed samym przyjazdem Pan się obraził, że nie ma dojazdu z dwóch stron do studni, bo kabel z prądem został wkopany. I pan nie przyjechał. I wiecie co? Woda się znalazła. Napłynęła. Jaka ja jestem wdzięczna temu panu, że się obraził.

 A po drugie już umiem czerpać wodę wiaderkiem. Wiaderko się nie zanurzało, bo było za lekkie. Ot taka niewiedza miastowej. Trzeba było wiadro na łańcuchu spuszczać do studni, a nie na linie propylenowej. Pod wpływem ciężaru łańcucha wiadro się wreszcie zanurzało.  Potem woda była zdezynfekowana podchlorynem sodu. I powtórnie wypompowana. I jeszcze raz.

Wypompowywanie zdezynfekowanej wody

I jeszcze szybciej woda napłynęła. Teraz mam w studni duuuużo wody. Wodę zbadałam w słusznym laboratorium. Nie mam azotynów ani azotanów, a tego się obawiałam, bo tereny rolnicze, ale nie ma. Nie ma w ogóle manganu i bardzo niewiele żelaza. I nie ma bakterii. Woda jest zdatna do picia.

A w pozwoleniu na budowę mam podłączenie do wodociągu. Bo studnia by nie przeszła. Musiałam dostać warunki przyłączenia (za opłatą), zgodę właściciela działki (notarialną za opłatą), na której jest wodociąg. Musiałabym zrobić projekt przyłącza (za opłatą) doprowadzić wodociąg (za kilka tysięcy zł), przewiert pod drogą te rzeczy. Potem płacić rachunki za wodę chlorowaną, na jakość której nie mam żadnego wpływu. A studnie unieczynnić (tak to się nazywa). Wszystko, byle nie własna studnia.

Znajomy w czasie kiedy się zastanawiałam studnia czy wodociąg: podłącz wodociąg będzie bez kłopotu. Kiedy się jednak upierałam przy studni, ten sam znajomy: czy ty nie możesz zrobić czegoś normalnie? Dom ze słomy zamiast betonu, studnia zamiast wodociągu, oczyszczalnia korzeniowa zamiast szamba. Widocznie już nie.


Wiata na drewno

W marcu i kwietniu, jeszcze przed rozpoczęciem budowy powstała wiata na drewno. Nie było kiedy o tym napisać, to piszę teraz. A wiata potrzebna jest bardzo. Po trzebieniu dżungli, czyli zdziczałego sadu zostało sporo drewna. Złożone na dwóch stertach, Jedna nie przeszkadza, ale druga tak. Trzeba ją było uprzątnąć i przygotować miejsce na ziemię z wykopów pod fundament.

Konstrukcja wiaty
Fragment konstrukcji, elementy łączenia

Konstrukcja wiaty równo z garażem


Pomalowana konstrukcja i miejscówka do łapania
wczesnowiosennego słońca


Pomysł i główny wykonawca wiaty B. Jestem ogromnie wdzięczna. Ja jako pomocnik (też główny 😄). Niesamowicie satysfakcjonująca praca, potrzebna  i widać efekty. Zaczyna mi się podobać to majsterkowanie. Kiedy to co robisz własnymi rękami ma głęboki sens, jest potrzebne tu i teraz. widzisz efekty swojej pracy. W mojej codziennej pracy zawodowej (przy komputerze i w papierach) niekoniecznie.

Wiata z dachem i wypełniona pociętym równo drewnem wyglądała zjawiskowo. Niestety zdjęcia nie mam, a szkoda, bo rozpoczęła się budowa...

Wiata już w trakcie budowy.

Wiata w trakcie budowy z kawałkami desek
do wyjęcia gwoździ


Wiata z boku