środa, 24 października 2018

Odc 25 budowlany. Piec rakietowy

Udało się odpalić po raz pierwszy PIEC.
Gotowy nowiutki "nieśmigany" piec


A tu pierwsze odpalenie, bardzo ostrożne dwie szczapki, zgodnie z instrukcją.

Pierwszy ogień
Ogień za szybką

To bardzo kojące uczucie, móc sobie tak przy piecu, przy ogniu posiedzieć. Mimo że  tyle problemów, niezabezpieczonego domu na zimę, bajzlu budowlanego, piasku na środku domu do tynkowania, belek, drabin, desek i innych klamotów, posiedziałam chwilę przy piecu - bezcenne.

Jeżeli są jakieś dobre strony tej budowy (coraz trudniej mi je znaleźć), to jest to, bez wątpienia, piec.


Piec w całej okazałości z pierwszym ogniem
I sama budowa pieca była kojąca. Budowa kojąca - dwa przeciwstawne słowa. A jednak.

Przyjechało dwóch chłopaków od Artura Milickiego. Bo to Artur projektował piec. Kiedy zobaczyłam pierwszego: o licealista będzie mi stawiał piec. Drugi był ciut starszy, ale niewiele. Pozory. Bo chłopaki wiedziały co czynią. Rzadkość na budowie. 


Spokojnie, rozważnie, dokładnie budowali. Rozmawiali spokojnie hmm kulturalnie, jak nie na budowie, słuchali dobrej - bardzo dobrej muzyki, niezbyt głośno i zachowywali się jak nie z tej rzeczywistości, a na pewno nie budowlanej 😄. Sama ich obecność - kojąca. Powtarzam się.

A tak powstawał piec.

 

















W zasadzie to nawet nie było kiedy zdjęć robić, bo ciągle coś na tej budowie. A i chłopakom to tak dobrze szło, że aż żal było im przeszkadzać.

A mój piec w roli głównej występuje tu:

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.966436243516158&type=1&l=89faa83482

I jeszcze skończony nowiutki piec:



Dziękuje z całego serca Arturowi Milickiemu i jego chłopakom: Pawłowi Ślimko i Kubie Rabiej.

I jeszcze Paweł upominał po ileś tam razy: niech Pani do mnie zadzwoni jak będzie Pani odpalać. Zadzwoniłam. Ucieszył się i po raz kolejny łopatologicznie tłumaczył jak z piecem należy się obchodzić.

Zadziwiło mnie wielce, że  te parę szczapek tak długo się paliło. Paliło i paliło. W ognisku znikły by w mgnieniu oka, a w piecu się paliły i paliły. Aż je wygasiłam, bo Paweł przykazał, że pierwsze rozpalenie pieca 15 minut i za każdym razem trochę więcej. A one się tak paliły niewyczerpanie.

Jest nadzieja na zimę że będzie bez marznięcia 😄. Bo to moje jedyne ogrzewanie.
Nie licząc prądu i rachunków kosmicznych.


Update z grudnia 2018

Po pełnym rozruchu piec pali się tak:
Rozpalanie OD GÓRY

Tu już się rozpaliło i to w dodatku resztkami drewna konstrukcyjnego co pozostawały i  mokły na deszczu przez rok



Się pali

I to nieźle

Się trochę przybrudziło jak to na budowie


Złe strony pieca: siłą mnie trzeba odrywać od pieca, bo mogę się tak gapić i gapić w ogień.

No i mianowałam się głównym palaczem 😃i nikomu dotknąć pieca nie pozwalam, o rozpalaniu i dokładaniu nie wspominając.



1 komentarz: