A propos wiatru, żywopłot sadzę (wielogatunkowy), m.in po to żeby ograniczyć to hulanie zimnego wiatru, zwłaszcza od zachodu.
Miało być o dżdżownicach - to jest. A właściwie to są - całe chmary dżdżownic, większe, mniejsze, grubsze, chudsze, wijące się stadami przy wbiciu łopaty.
Uwaga uwaga: największe zagęszczenie dżdżownic występuje tam, gdzie było ściółkowane kartonem, i to nie jakoś bardzo długo, bo od lata. Po wykopaniu czosnku, w którym został posadzony żywopłot wschodni, dokładnie rok temu. W czosnku, bo się granice przesunęły (bagatelka o 3 m!) już po posadzeniu czosnku przez Sąsiadów.
No więc było zaściółkowane porządnie, dużymi kartonami w lipcu/sierpniu. Ukłony z tego miejsca w stronę B. głównego dostawcy i zdobywcy kartonów. Na kartony poszły chwaściory, głównie szarłat (już o nim pisałam).
Wczoraj dosadzałam / przesadzałam itd w tym żywopłocie wschodnim i to tu w ziemi pod kartonem, było kolorowo różowo/fioletowo od ruszających się dżdżownic. Przy przesadzaniu roślinek dżdżownice wiły się między korzeniami, niektóre roślinki przesadziłam w pakiecie z dżdżownicami :)
Rozłożony karton pod żywopłotem wschodnim w sierpniu Po prawej to morwy nie zaliczają się do żywopłotu ale karton mają |
Chwasty podwiędłe już na kartonie w siepniu Po lewej siana koniczyna, wzeszła tak sobie - upały |
Hurra to działa!!!! to permakulturowe ściółkowanie - mam dżdżownice! Najlepszych użyźniaczy gleby. Wyhodowałam glebę albo raczej podhodowałam glebę po roku, bez orki, bez nawozów, bez oprysków.
Dżdżownice to takie wybredne stworzonka są, tam gdzie chemia, uciekają. Może mają u mnie lokalną oazę :). Z trzech stron otoczona jestem przez normalne rolnictwo (czytaj opryski chemiczne na potęgę: na chwasty po zbiorach, na chwaty przed sadzeniem, na chwasty przed sianiem, na chwasty w pszenicy, na dosuszanie zboża itd), z czwartej strony droga, to nie pryskają :) (chyba).
Tam gdzie nie było kartonu, też były dżdżownice (co mnie ogromnie cieszy), ale zauważalnie mniej. A wiecie że super hiper naturalny nawóz (i super hiper drogi) Biohumus to produkt dżdżownic? A dla mnie pracują za darmo, nie domagając się urlopów, podwyżek i zapłaty za nadliczbowe :)
O dżdżownicach i soku dżdżownicowym pisała Krystyna tu:
http://krycor.blogspot.com/2015/03/samodzielnie-zeobiony-biohumus-sok.html
i tu
http://krycor.blogspot.com/2015/03/gruzekowa-tantra.html
Bardzo polecam.
A teraz o tym jak to z kartonem było (na początku). W żywopłocie zachodnim kartonów nie było albo tylko szczątkowo, bo go ...yyy zwiało. Rok temu. Po posadzeniu żywopłotu ciężko zdobywałam kartony z narażeniem zdrowia (taskałam ze sklepu na B. :) do auta paręset metrów), po czym beztrosko rozłożyłam w żywopłocie zachodnim (na wschodni brakło). Fakt żadnych narzędzi nie miałam (usprawiedliwiam się). Następnym razem zbierałam te kartony rozwiane po całej okolicy, przesadzam, wywiało w jedną stronę - na wschód. Niezły widok gania taka miastowa biegusiem za kartonami (bo jeszcze wiało) i zbiera kartony po polach. To teraz się nauczyłam kartony trzeba czymś przysypać, chwaściory świeże są mokre i ciężkie kartonu nie wywieje, albo ziemią na rogach, będzie trzymać. A jak karton namoknie od deszczu już go nie wywieje.
W tym roku znowu będę rozkładać kartony (dzięki B.), to już je przytrzymam.
A tu zarośnięty żywopłot zachodni z czerwca tego roku
Trzeba się domyślać że to żywopłot albo podpisać :) |
Sukcesy też miałam :)
Krzewuszka cudowna Weigela |
Pęcherznica kalinolistna Diabolo |
Witam, mogę się u Ciebie rozgościć? :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad jednym, czy będzie eko jeśli przy granicy działki posadzisz coś jadalnego (np.róża pomarszczona)? Chodzi mi o sąsiadów, którzy leją chemią ile wlezie. Też mam ten problem. Z jednej strony żywopłot jadalny to super sprawa bo wielofunkcyjny, a z drugiej strony nie mam zaufania do takich owoców które są tuż przy opryskach. Długo zastanawiałam się nad tym jak rozwiązać ten problem i wymyśliłam, żeby zrobić żywopłot z owocami jadalnymi dla ptaków, ale nie dla ludzi albo krzewy użyźniające glebę lub w inny sposób pożyteczne. Wtedy nie będzie szkoda miejsca na wyłącznie odgradzanie się od sąsiadów. Jak uważasz?
Zapraszam i bardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł - żywopłot jadalny dla ptaków. I nawet mam gatunki jadalne i dla ptaków i dla ludzi. Nie myślałam jeszcze o zbiorze owoców. Chcę żeby żywopłot był wielogatunkowy, ładny, dał trochę prywatności i osłonił od wiatru, a jak będą owoce to świetnie. Czyli wielofunkcyjny - dokładnie tak jak mówisz (piszesz). Właśnie mi przyszło do głowy że owoce dojrzewają później niż stosowanie oprysków, no i żywopłot przecież nie jest przy samej granicy. U mnie 1,5 m od granicy.
Róża pomarszczona posadzona jest od drogi, ta jedyna strona gdzie nie jest pryskane. A ruch samochodowy prawie żaden. Nie śmiałam posadzić róży pomarszczonej od granicy z polami uprawnymi, bo ekspansywna, a od drogi ma przeszkodę.
Gratuluje pomysłu jadalnego żywopłotu dla ptaków!
Zwykły ogrodnik jak robi opryski to bierze mały psikacz i sobie pryska, a rolnicy to jadą traktorem i strzelają w powietrze całą chmurę oprysku, przynajmniej u mnie tak jest. Niefajny widok. Dlatego tak mi zależy żeby się od tego odgrodzić. W sumie nie chcę mieć jadalnych owoców w żywopłocie bo by mnie kusiło, żeby je używać. Dlatego wymyśliłam te ptaki. A że areał mam podobnej wielkości do Twojego to mogę sobie na to pozwolić. A jaki masz plan na żywopłot wielogatunkowy? Bo też taki planuję, a nie mam jeszcze ustalonych gatunków. Róża pomarszczona też mi się marzy w żywopłocie. Taki 2-3 metry wysokości jest super, bo zasłania dobrze a jednocześnie nie zacienia pół ogrodu.
OdpowiedzUsuńMam w planie osobny wpis o żywopłocie, bo to dłuższa historia... będzie niebawem.
OdpowiedzUsuńWitam :) trafiłam dzisiaj przypadkiem do Ciebie...czytam powoli wszystko - interesujące bardzo :) ponieważ interesuję się permakulturą, a szczególnie zakładaniem ogrodów od podstaw chętnie poczytuję jakie miałaś początki...W sprawie żywopłotu się nie wypowiem, ale będę zaglądać na Twojego bloga... pozdrawiam
OdpowiedzUsuń