środa, 24 stycznia 2018

Odc. 18 budowlany. Góra piasku w bramie

W któryś dzień w połowie września przyjeżdżam ja na działkę i dojechać nie mogę, bo na wjeździe i na drodze (!) góra piasku.

Co za czort? Czy to moja działka i moja budowa? No niby moja, bo wszystko się zgadza, poza tą górą piasku. Na budowie żywego ducha nie ma. Zresztą panów tzw. fachowców z firmy naturalnego budownictwa się nie spodziewałam. Ale co robi tu ta góra piasku wywalona w bramę i wjazd i na drogę??

A dopiero u mnie we wsi poprawili drogę i wjazdu kawałek mi zrobili taki ładniutki i równiutki. A tu nie dość że wielka góra wywalona w bramę, to nowiuśki nie śmigany wjazd całkowicie zryty i zrujnowany. Oj musiało tu coś ogromnego i ciężkiego wjeżdżać.

Ale jak to? Na moją budowę beze mnie i bez mojej wiedzy. Tego już za wiele. Telefon do szefa firmy naturalnego budownictwa. Czy wie coś o piasku. A wie bo zamówił. Zamówił?! Zawyłam w środku. Na moją działkę bez mojej wiedzy wjazd wielkiej ciężkiej wywrotki. I nie wie co z tym zrobić bo to zły piasek. Co?! Nie dość że piasek wywalony w bramę i na drogę, to jeszcze zły i się nie nadaje do tynkowania. A czy on (szef) był przy tym jak przywozili? Nie nie było go. Jak to nie było?!  Zamówił dostawę ciężkim (bardzo ciężkim) sprzętem mnie nie powiedział i jego nie było! Przecież nie jego wina zamówił jak trzeba to ich wina bo zły przywieźli. Rozbrajające.

No przecież sama pani widzi (znaczy ja) że sytuacja patowa. Ano widzę zablokowany wjazd zawaloną bramę i ogrodzenie i piasek na drodze i zrujnowany do imentu nowiutki wjazd. I jeszcze piasek nie taki. Że ja wiązanki nieparlamentarnej (ups raczej parlamentarnej) nie puściłam do telefonu to do dzisiaj nie wiem jak to zrobiłam.

Nakazałam uprzątnięcie. Coś wymyślimy - ot całe rozwiązanie szefa i na tym się skończyło. Znaczy rozmowa się skończyła bo z piaskiem to się wcale nie skończyło.

Następnym razem jak panowie przyjechali, że się nie dało ominąć góry piasku to przejechali PO górze piasku pod sam dom. A co oni chodzić będą. Piasku nie uprzątnęli bo do koparki nie mieli namiarów. O biedacy. A tu nowy piasek przyjechał tym razem właściwy i co? Ano dostawa nowego piasku przejechała PO starym piasku. Bo dalej tej koparki nie było (dziwnym trafem poznikały).

Rozjeżdżona góra piasku


Zabarykadowany wjazd na budowę

Co z tym piaskiem pytam? No koparki nie ma. I co że nie ma, to tak zostanie? No bo co zrobić z tym piaskiem? Zabrać z powrotem. Ale nie da rady. Na pewno się przyda na budowie. Tak a ciekawe do czego skoro do tynków się nie nadaje. A innych piaskowych robót nie ma. I gdzie go niby chcą przewieźć. Bo ja miejsca nie widzę. O tu. Tu to będzie kopane pod osadnik gnilny do oczyszczalni, a tu będzie kopane pod rurę kanalizacyjną. A jeszcze na nowy piasek trzeba miejsce. No świetnie. Zaczęli mi pyskować że jak miejsca nie ma na piasek to nie tynkujmy. Ja piasku nie zamawiałam i nie wywaliłam na środek drogi i wjazdu. Dobra uspokoili pyskujących, przenieśli drewno to co zostało. I zrobili miejsce na piasek. No fajnie. Koparki nie ma. Przyjechał jeden od koparki co go szef wynalazł, obiecał że przyjedzie jutro i tyle go widzieli.

A potem sobie ekipa pojechała, po piasku oczywiście. No i jak zwykle inwestorka musiała posprzątać. Ubłagać koparkowego żeby przyjechał piasek poprzewozić i wyrównać koło fundamentów bo panowie się awanturowali że niewygodnie pod rusztowania. Koparkowy woził ten piasek już po zmroku.

Koparką się nie dało uprzątnąć wszystkiego. No i już tak zostało. Dopiero po tynkach na końcu listopada szef ostentacyjnie zwiózł dwie taczki piasku.

wtorek, 23 stycznia 2018

Odc. 17 budowlany. Okna.

Tak jak było umówione. Przed tynkami miały być okna. I były. 8 września. Z lokalnej firmy dostawa okien w umówionym czasie bez żadnych poślizgów (niebywałe) i montaż okien. Niecałe pół dnia. Żadnych problemów, gładko i szybko. Wszystko pasowało. Wszystko się dało. Co za rozkosz było normalnie. Normalnie na budowie! Te dwa słowa same w sobie się wzajemnie wykluczają

Nawet nie uwieczniłam montażu okien bo takie bezbolesne było. Montaż w czasie pięknej a nawet upalnej pogody. A potem pogoda się zepsuła aż do końca prac w 2017. Było straszliwie mokro.

A to dom z oknami i zdjętymi drzwiami, tylko że później
w wielkim bajorze
Panowie montażyści mieli tylko jedno pytanie czy tak wysoko montować drzwi tarasowe. Tak wysoko - potwierdza telefonicznie szef. A drzwi wejściowe? Też tak wysoko.

A potem się okazało że jednak za wysokie te wylewki będą. Nic to według szefa, da się więcej keramzytu albo styropianu albo wylewki.  No co ja mam znów za problem. A że koszty niepotrzebne? Przecież to nie zmartwienie wykonawcy, wystawi się wyższą fakturę po prostu.


poniedziałek, 22 stycznia 2018

Odc. 16 opowieści budowlanej. Płytowanie

Skoro mogło być słomowanie, to może być i płytowanie. Takie słowotwórstwo doraźne.

O ile lato było upalne i suche to wrzesień zaczął się nieciekawie, deszczowo. I w takiej też aurze przebiegało płytowanie.

Zimno ponuro i mokro i obkładanie płytami
Płyty dokręcane do konstrukcji drewnianej, nie do słomy. Dlatego te białe kołki mniej więcej w pionie.


Płyty Steico z północnej strony
Jeszcze tylko zaciągnięcie klejem na siatce, takim zwykłym jak pod tynk cementowy.

Zaciągnięte klejem

Zaciągnięte klejem
I tyle ekipę na budowie widziano. Czas płytowania i zaciągania klejem 5-6 września 2017.
Od tego czasu spałam już spokojniej że słoma jako tako zabezpieczona ale nie całkiem spokojnie czekając na tynki.


niedziela, 21 stycznia 2018

Odc. 15 opowieści budowlanej. Ultimatum i zaklinanie deszczu

Żeby nie padał (ten deszcz) przez miesiąc i dłużej.

Technologia domu miała być od początku słomiana. I była. A słomę się tynkuje natychmiast, żeby zabezpieczyć przed wilgocią. Tynkiem glinianym od środka, tynkiem wapiennym od zewnątrz. W podręcznikach tak stoi, na warsztatach tak uczą, uzgodnione z wykonawcą 1,5 roku wcześniej i w projekcie tak stoi.

No i co? No i się dowiaduję w trakcie słomowania (!), że panowie jednak inną technologię polecają. Mianowicie płyty. Płyty Steico od zewnątrz i płyty OSB od środka. To jak to? Miał być dom naturalny z gliny i słomy, a tu nagle płyty? I OSB która naturalna ani trochę nie jest. Ale szef szefów przekonuje że ekologiczne płyty OSB są i takie będą w domu. I przecież byli na szkoleniu płyt Steico i te świetnie zabezpieczają słomę. To jakże, dalej nieprzekonana pytam, ten dom od początku i założenia co miał być naturalny, będzie się różnił od szkieletowego / kanadyjskiego? Co to z płyt OSB się buduje. No będzie, szef odpowiada, bo przecież ma słomę w środku, a nie wełnę. No i kolejny wydatek spory, nieoczekiwany. Szef obiecuje że za robociznę układania płyt nie policzy. Owszem nie było osobnej faktury za płytowanie ale za to b. wysoka faktura za tynki zewnętrzne - płyty Steico i płytowanie zewnętrzne i zaliczka na tynki wewnętrzne, których notabene firma nigdy nie wykonała.
Jakoś ciężko szefowi szło przekonywanie wrednej inwestorki, co to chciała tak jak uzgodniono -naturalny dom. I jeszcze podała argument: jakby chciała kanadyjkę to by firmę lokalną, co to ma po sąsiedzku, wzięła, wyspecjalizowaną w kanadyjkach. W dodatku pod klucz. No nie, że mega wredna?

I wtedy szef sięgnął bo najcięższy kaliber przekonywania. A bo to w ogóle to jest warunek że dalej robimy. Aaaa takie buty. W trakcie słomowania, kiedy mam świadomość że słomę natychmiast trzeba zabezpieczyć. Poległam i zgodziłam się na te płyty.

Płyty miały być od razu. I były tylko kilka co zostały z poprzedniej budowy. A reszta miała być za parę dni. Panowie dom zawinęli w plandeki i folie i odjechali.


Zawinięty dom
Zawinięty dom od wschodu


Od północy
Na tyle wystarczyło płyt

Zawinięty dom z resztą płyt Steico

Tylko że te parę dni wydłużyło się do czterech tygodni. Panowie odjechali 11 sierpnia, a przyjechali 5 września z zapowiedzią że na 2 dni.

I przez ten miesiąc nie spałam. Bo słoma nie zabezpieczona na poważnie. Żeby nie padało.A jak wiatr zerwie plandeki?  A czy już są te płyty? I kiedy ekipa przyjedzie opłytować. I żeby deszcz jeszcze nie padał. To przede wszystkim.






Odc. 14 powieści budowlano-sensacyjnej. Słomowanie

Rzutem na taśmę uzupełniam wpisy budowlano-blogowo-dziennikowe, zanim  mnie  zniechęcenie budowlane ogarnie tudzież ochota (nieodparta) porzucenia budowy w pierony (ciekawe gdzie to).

To o co najbardziej w domu słomianym chodzi czyli słoma. Poszło szybko i bezboleśnie. Układanie, kompresowanie i strzyżenie słomy. Zajęło całe 2 dni (słownie DWA) 9 i 10 sierpnia 2017 (to tak dla porządku).

Ze niemal przegapiłam, bo akurat wypadło uganianie się za oknami, które na ten tychmiast panowie sobie zażyczyli.

Wypychanie słomą, strona południowa

Wypchana strona wschodnia

W trakcie wypychania strona północna
A tu już wypchane


W środku z bliska

W środku z dalsza












































Nie powiem, zadowolona byłam wielce, bo widać że chłopaki mają wprawę i ładnie to wyszło.


Słomy jak widać zostało, nie liczę tej ze strzyżenia ale tę w kostkach. I tu już niestety koniec chwalenia chłopaków. Bo... wpadłam na to całkiem niedawno. Otóż jak kostkowałam tę słomę i zwoziłam w dość nerwowych okolicznościach, dopytywałam się szefa szefów ile tej kostki trzeba. I tu mnie szef zaskoczył bo 500. Aż 500 na pewno? Bo pamiętam z maili 2 lata wcześniej (przed żniwami dokopałam się do starych maili), że kostek trzeba 250 na dom.  Tak szef potwierdza, bo mnóstwo ubywa jak się tak porządnie kompresuje i strzyże i wszyscy się dziwią że aż tyle. OK 500 to 500. A teraz słomy zostało. Po zakończonym słomowaniu pyta ekipa co z tą kostką, czy mogą sobie wziąć. A ja że wykorzystam w ogródku. No i miny ekipy zrzedły mocno, coś im się wyrwało że nie da. O ja nieświadoma inwestorka, toż to miałam skostkować i zwieź słomę na DWA domy. I wredna inwestorka bo słomę w ogródku sobie wykorzysta, też coś.

Nie byłoby problemu gdyby mnie uczciwie poprosili o więcej słomy. OK dobra. Mam słomę po sąsiedzku to czemu nie. Ale w taki sposób, że głupa baba się nie zorientuje. Fakt głupia baba się nie zorientowała i słomę przeznaczyła do ogrodu.









sobota, 20 stycznia 2018

Kryminału ciąg dalszy czyli popękane tynki i dezercja firmy naturalnego budownictwa

Ostatni wpis budowlany był o prasowaniu i zwożeniu słomy (ło matko jak to dawno było). Wiele od tego czasu (sierpnia 2017) się wydarzyło, parę odcinków powieści budowlanej (tj. sensacyjnej😃) do uzupełnienia.
A teraz najnowsze wieści z placu boju (znaczy budowy).
W listopadzie jak już się na zimę miało, wiało, lało i ponuro niezmiernie było, panom się zebrało na tynkowanie i malowanie(!!!) tynku farbą elewacyjną. Nie byle jaką (czytaj baaardzo nietanią bo silikatową).
Ciut wcześniej panowie tynki robili, a że właśnie panom wtedy u mnie wypadało budować, jak cały tydzień lało (bo panowie trzy budowy na raz obsługiwali)  to się tynkować za bardzo nie dało. A jak się akurat dało (nie lało ciurkiem przez tydzień) to panom się agregat zepsuł i znowu się nie dało. No więc jak się w końcu dało to już zima prawie nastała.

Tynki od strony południowej i wschodniej panowie zdążyli nałożyć, nakładali stopniowo cienkimi warstwami i powysychały. Ale od północnej gankowej strony wyglądały tak:

Tynk na początku listopada

Spękane tynki między kuchnią  a łazienką 

Ganek od zewnątrz






























Efekt nałożenia od razu jednej grubej warstwy w bardzo niesprzyjających warunkach, koniec października bardzo mokro bardzo zimno.

Panowie poprawiali i po poprawianiu wyglądały tak:



Tynk 25 listopada kilka dni po poprawianiu



Tynk 2 grudnia jakby ktoś miał wątpliwości 1 cm warstwa szronu
Tuż po poprawianiu tynków, po 20 listopada, genialna myśl zaświtała wykonawcom o pomalowaniu MOKRYCH (!!!) tynków. No cóż budowlańcem nie jestem, ale czytać umiem i trochę rozumku (pomimo budowy) jeszcze mam. No i czytam ja sobie że temperatura otoczenia podczas malowania powinna wynosić powyżej 10 st C, i po 14 dniach od nałożenia tynków. Temperatura otoczenia owszem miała PONIŻEJ 5 st i 2 dni po poprawianiu tynków a panowie ochoczo malują.
Ja panom że za zimno i za wcześnie bo tynki nie wyschły a na to szef  firmy naturalnego budownictwa, że daje swoją gwarancję. I pozakładał jakieś folie na ścianę zachodnią, akurat pożyczyłam osuszacze powietrza do suszenia ścian działowych w środku, to pan szef osuszacz powietrza w te folie wstawił żeby suszył, zostawił tak w sobotę, przyjechał we wtorek, postawił na swoim i pomalował elewację.

Patrze ja trzy dni temu na ścianę zachodnią a tu taki widok:
Takie sobie ozdobniki spękane na całej ścianie zachodniej
pomalowanej! 17 stycznia
Wymiana korespondencji z panem szefem wielce pouczająca była. W listopadzie umówiliśmy się że przyjadą kończyć poddasze, ocieplać dach styczeń / luty. To ja ich grzecznie pytam kiedy przyjadą. A pan mi wystosował maila że zanim odpowie to chce wiedzieć czy coś z tynkami się działo, poza tym że w listopadzie słałam zdjęcia że mokre i oszronione. A ja owszem że spękane. A pan szef chce zdjęcia. A ja  proszę bardzo. Na to Pan szef że kończy współpracę.

Wykonawca Piotr S.  profesjonalista należący do OSBN (Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budowniczych Naturalnych) i jego profesjonalna firma budownictwa naturalnego.