Nie, nie wybieram się znowu na camino (jeszcze nie).
Słowo się rzekło, że zakończę opowieść o camino i zakończyłam.
Jest tutaj
http://podbzami.blogspot.com/p/camino-czyli-droga.html
Może jeszcze coś tam poprawię (nieznacznie), ale generalnie opowieść jest ukończona.
Po roku czasu odkąd niespodziewanie i nieodparcie wezwało mnie camino.
Rok minął prawie a piszesz jakbyś wróciła wczoraj.Niezły z ciebie reporter.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Większość była napisana wcześniej, a potem się zaczęła budowa... i opowieści poszły w odstawkę. Teraz trzeba było tylko dokończyć. No i zeszycik taskany przez całe camino ułatwił reporterską robotę. Zresztą się skończył gdzieś k. Santiago a drugi udało się dokupić dopiero w Muxii. Troohę mi się nudziło w tej Muxii to reportażowałam :)
UsuńDopiero teraz weszłam na Twój blog i jestem pod ogromnym wrażeniem. Twoje dokonania są niesamowite,bo nie dośc,ze budujesz dom ze słomy,to jeszcze przeszłas CAMINO!
OdpowiedzUsuńSłomiany dom to było moje marzenie, które pewnie by sie spełniło, gdybym nie spotkała na swojej drodze 100 letniej chaty, która mi w głowie zawróciła.
Camino to moje nastepne marzenie. Czytałam kiedys ksiazke, facet opisywał swoja droge, od tej pory pragne też to zrobić.
Oprócz tego, tuż przy moim domu biegnie droga Jakubowa i na drzewach w moim lesie widnieją muszle.... podziwiam Cie za odwage, dom i camino.
Dziękuję pięknie. Zamiast podziwu zamawiam trzymanie kciuków za dokończenie budowy. I wcale moje dokonania nie są niesamowite. Wyremontować 100 letnią chatę i uratować oborę przed zawaleniem to jest dopiero coś.
UsuńMarzenia się spełniają. Jeżeli chcesz to pójdziesz. Po remontach/ budowach/nerwach/użeraniem się z fachowcami albo partaczami camino to jest miodzio i wytchnienie.
Na mojej wsi też biegnie szlak jakubowy, po powrocie z camino to odkryłam :) Ale nie porwę się na wędrówkę z Polski od progu domu do Santiago. A, no i nie przeszłam całego camino, tylko kawałek w tym trochę autobusem :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń