niedziela, 21 stycznia 2018

Odc. 14 powieści budowlano-sensacyjnej. Słomowanie

Rzutem na taśmę uzupełniam wpisy budowlano-blogowo-dziennikowe, zanim  mnie  zniechęcenie budowlane ogarnie tudzież ochota (nieodparta) porzucenia budowy w pierony (ciekawe gdzie to).

To o co najbardziej w domu słomianym chodzi czyli słoma. Poszło szybko i bezboleśnie. Układanie, kompresowanie i strzyżenie słomy. Zajęło całe 2 dni (słownie DWA) 9 i 10 sierpnia 2017 (to tak dla porządku).

Ze niemal przegapiłam, bo akurat wypadło uganianie się za oknami, które na ten tychmiast panowie sobie zażyczyli.

Wypychanie słomą, strona południowa

Wypchana strona wschodnia

W trakcie wypychania strona północna
A tu już wypchane


W środku z bliska

W środku z dalsza












































Nie powiem, zadowolona byłam wielce, bo widać że chłopaki mają wprawę i ładnie to wyszło.


Słomy jak widać zostało, nie liczę tej ze strzyżenia ale tę w kostkach. I tu już niestety koniec chwalenia chłopaków. Bo... wpadłam na to całkiem niedawno. Otóż jak kostkowałam tę słomę i zwoziłam w dość nerwowych okolicznościach, dopytywałam się szefa szefów ile tej kostki trzeba. I tu mnie szef zaskoczył bo 500. Aż 500 na pewno? Bo pamiętam z maili 2 lata wcześniej (przed żniwami dokopałam się do starych maili), że kostek trzeba 250 na dom.  Tak szef potwierdza, bo mnóstwo ubywa jak się tak porządnie kompresuje i strzyże i wszyscy się dziwią że aż tyle. OK 500 to 500. A teraz słomy zostało. Po zakończonym słomowaniu pyta ekipa co z tą kostką, czy mogą sobie wziąć. A ja że wykorzystam w ogródku. No i miny ekipy zrzedły mocno, coś im się wyrwało że nie da. O ja nieświadoma inwestorka, toż to miałam skostkować i zwieź słomę na DWA domy. I wredna inwestorka bo słomę w ogródku sobie wykorzysta, też coś.

Nie byłoby problemu gdyby mnie uczciwie poprosili o więcej słomy. OK dobra. Mam słomę po sąsiedzku to czemu nie. Ale w taki sposób, że głupa baba się nie zorientuje. Fakt głupia baba się nie zorientowała i słomę przeznaczyła do ogrodu.









2 komentarze:

  1. Brawo! Nie dałaś się. Do licha, dokładnie mogli się zapytać, czy mogłabyś pomóc im tanio słomę kupić, załatwić, a nie od razu założyć, że większość ludzi to idioci. Znam to uczucie rozczarowania ludźmi, wobec których samemu było się w porządku i oczekiwało się tego samego. Przykro mi, że tyle takich sytuacji się u Ciebie nawarstwiło, ale faktycznie jak baba sama na budowie to wyzwala jakieś najgorsze złodziejsko krętacze instynkty u budowlańców. Znam to.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dałam się w zasadzie nieświadomie :) Słoma zawsze potrzeba do ściółkowania albo budowy wałów permakulturowych. Weszło im w paradę to moje ogrodnictwo. Od tego czasu stosunki (albo bardziej neutralnie relacje) się zauważalnie ochłodziły.

    OdpowiedzUsuń