Co za czort? Czy to moja działka i moja budowa? No niby moja, bo wszystko się zgadza, poza tą górą piasku. Na budowie żywego ducha nie ma. Zresztą panów tzw. fachowców z firmy naturalnego budownictwa się nie spodziewałam. Ale co robi tu ta góra piasku wywalona w bramę i wjazd i na drogę??
A dopiero u mnie we wsi poprawili drogę i wjazdu kawałek mi zrobili taki ładniutki i równiutki. A tu nie dość że wielka góra wywalona w bramę, to nowiuśki nie śmigany wjazd całkowicie zryty i zrujnowany. Oj musiało tu coś ogromnego i ciężkiego wjeżdżać.
Ale jak to? Na moją budowę beze mnie i bez mojej wiedzy. Tego już za wiele. Telefon do szefa firmy naturalnego budownictwa. Czy wie coś o piasku. A wie bo zamówił. Zamówił?! Zawyłam w środku. Na moją działkę bez mojej wiedzy wjazd wielkiej ciężkiej wywrotki. I nie wie co z tym zrobić bo to zły piasek. Co?! Nie dość że piasek wywalony w bramę i na drogę, to jeszcze zły i się nie nadaje do tynkowania. A czy on (szef) był przy tym jak przywozili? Nie nie było go. Jak to nie było?! Zamówił dostawę ciężkim (bardzo ciężkim) sprzętem mnie nie powiedział i jego nie było! Przecież nie jego wina zamówił jak trzeba to ich wina bo zły przywieźli. Rozbrajające.
No przecież sama pani widzi (znaczy ja) że sytuacja patowa. Ano widzę zablokowany wjazd zawaloną bramę i ogrodzenie i piasek na drodze i zrujnowany do imentu nowiutki wjazd. I jeszcze piasek nie taki. Że ja wiązanki nieparlamentarnej (ups raczej parlamentarnej) nie puściłam do telefonu to do dzisiaj nie wiem jak to zrobiłam.
Nakazałam uprzątnięcie. Coś wymyślimy - ot całe rozwiązanie szefa i na tym się skończyło. Znaczy rozmowa się skończyła bo z piaskiem to się wcale nie skończyło.
Następnym razem jak panowie przyjechali, że się nie dało ominąć góry piasku to przejechali PO górze piasku pod sam dom. A co oni chodzić będą. Piasku nie uprzątnęli bo do koparki nie mieli namiarów. O biedacy. A tu nowy piasek przyjechał tym razem właściwy i co? Ano dostawa nowego piasku przejechała PO starym piasku. Bo dalej tej koparki nie było (dziwnym trafem poznikały).
Rozjeżdżona góra piasku |
Zabarykadowany wjazd na budowę |
Co z tym piaskiem pytam? No koparki nie ma. I co że nie ma, to tak zostanie? No bo co zrobić z tym piaskiem? Zabrać z powrotem. Ale nie da rady. Na pewno się przyda na budowie. Tak a ciekawe do czego skoro do tynków się nie nadaje. A innych piaskowych robót nie ma. I gdzie go niby chcą przewieźć. Bo ja miejsca nie widzę. O tu. Tu to będzie kopane pod osadnik gnilny do oczyszczalni, a tu będzie kopane pod rurę kanalizacyjną. A jeszcze na nowy piasek trzeba miejsce. No świetnie. Zaczęli mi pyskować że jak miejsca nie ma na piasek to nie tynkujmy. Ja piasku nie zamawiałam i nie wywaliłam na środek drogi i wjazdu. Dobra uspokoili pyskujących, przenieśli drewno to co zostało. I zrobili miejsce na piasek. No fajnie. Koparki nie ma. Przyjechał jeden od koparki co go szef wynalazł, obiecał że przyjedzie jutro i tyle go widzieli.
A potem sobie ekipa pojechała, po piasku oczywiście. No i jak zwykle inwestorka musiała posprzątać. Ubłagać koparkowego żeby przyjechał piasek poprzewozić i wyrównać koło fundamentów bo panowie się awanturowali że niewygodnie pod rusztowania. Koparkowy woził ten piasek już po zmroku.
Koparką się nie dało uprzątnąć wszystkiego. No i już tak zostało. Dopiero po tynkach na końcu listopada szef ostentacyjnie zwiózł dwie taczki piasku.
Właśnie nadrabiam Twoje posty, kurczę, Ty teraz musisz już mieć niebiańską cierpliwość po tych wszystkich "przygodach". Pamiętaj, co Cię nie zabije, to cię wzmocni ;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTa cierpliwość (niebiańska to nigdy nie była) po akcji "piaskowej" mi się wyczerpała. Ale co zrobić, trzeba jakoś zakończyć tę budowę. Pozdrawiam ciepło i o trzymanie kciuków proszę.
UsuńO rany, muszę przyznać, że "szef szefów" plasuje się w czołówce bezczelnych pseudo fachowców. Moi ( oprócz hydraulika i pierwszej firmy od okien ) to był miód w porównaniu z Twoimi. Nie bez znaczenia było też to, że mieszkaliśmy obok - w starym domu i takich niespodzianek udało się uniknąć. Co nie znaczy, że nie było innych - np. wylot w kominie nie z tej strony, na którą chcieliśmy. Kiedy wyszło na jaw było za późno na poprawki, bo trzeba byłoby rozbierać ściany. No i mamy teraz zakręcającą rurę do kozy imienia Wi... - naszego murarza. Jednak to był jedyny jego grubszy błąd. Reszta super- hiper i pod sznurek.
OdpowiedzUsuńPodziwiam więc Twoją cierpliwość i to, że podchodzisz do tych perypetii z humorem.
A jak już wreszcie zamieszkasz, to będzie tylko satysfakcja i radość.
Pozdrowienia leśno - kozie :)
Z podchodzeniem do perypetii to różnie, wliczając ochotę porzucenia budowy albo wysłania w kosmos budowlańców. Chociaż to drugie bardziej by mi pasowało (nie wiem jak budowlańcom). Też bym chciała mieć coś super hiper i pod sznurek. Może taki cud kiedyś nastąpi. Póki co pozdrawiam ciepło nie kozio i nie leśno i też o trzymanie kciuków proszę.
UsuńA podpisujesz z wykonawcami jakieś umowy czy tylko na gębę? Bo jak się w umowie napisze szczegółowo cały zakres robót po kolei, kto kiedy i jakie materiały dostarcza to wielu takich niespodzianek można uniknąć.
OdpowiedzUsuńPowiem ci że i tak dobrze się trzymasz na to co się dzieje na budowie. A kierownik budowy nie mógłby się bardziej zaangażować? Byłoby lżej i myślę że nawet taniej, bo te hece które masz na budowie mogą kosztować więcej niż kierownik budowy na pełny etat.
Hej, miał być powrót do bloga i co?
OdpowiedzUsuńAno, blog "z doskoku" pomiędzy jednym a drugim (albo nawet trzecim i czwartym :)). Trochę mnie nie było, takie kompletne wycofanie z codzienności, o czym może napiszę. A teraz wpadłam w czarną dziurę pracoholizmu i trzeba przerobić taaaaką furę roboty. I na bloga zwyczajnie nie starcza czasu i energii. Ale uzupełnię, jak się ogarnę z pracą.
OdpowiedzUsuńBezko a dlaczego nie ma posta o beznadziejnej firmie budowlanej? Ludzie powinni wiedzieć,że tak moze potoczyc sie wspolpraca ztymi "fachowcami".
UsuńBędzie taki wpis - ku przestrodze, jak już się wyniosą na dobre. Póki co jeszcze czekam na ... to żeby się wynieśli, ale wcześniej poprawili.
Usuń